wtorek, 12 kwietnia 2011


Afganistan to Ariana, kolebka Ariów, którzy stąd wyruszyli do Indii i Europy, a także źródło monoteizmu Zaratustry i miejsce transformacji nauki Buddy w religię. To kraj kultury greko-baktryjskiej zaszczepionej przez Aleksandra Wielkiego. To miejsce na Jedwabnym Szlaku podbijane i niszczone przez Scytów, Kuszanów, Hunnów i Mongołów, a potem opanowane przez muzułmańskich Arabów. Wreszcie, to teren starcia interesów Anglików, strzegących zachodniego pogranicza Indii i Rosjan pragnących dostępu do ciepłych mórz, przez krainę Baluchistanu.

W Muzeum Wojen Imperialnych w Lambeth jest fryz pod sufitem z napisem: „W trzech wojnach afgańskich zginęło więcej żołnierzy brytyjskich, niż we wszystkich innych wojnach Imperium Brytyjskiego.” (W czasie naszego pobytu w Kabulu tylko kilka ulic i placów miało nazwę. Najważniejszą ulicą była Jadaah Maiwan – na pamiątkę klęski brytyjskiej brygady, ewakuującej się do Indii po ekspedycji karnej.)

W 2003 roku opublikowano w USA zdumiewające wyniki badań genetycznych na ludziach z terenu Eurazji: od morza Kaspijskiego do Pacyfiku. Okazało się, że żyje tam 16 milionów – 34 generacje potomków wspólnego protoplasty, którym prawdopodobnie był Dżyngis Chan, lub jeden z jego przodków. Tylko jedna grupa – Afgańskich Hazarów – znajdowała się na uboczu, ale tam Dżyngis Chan przebywał przez ponad rok, przed powrotem do właściwej Centralnej Azji. Dżyngis Chan otrzymywał młode i piękne branki, którymi obdarowywał swoich wojowników, wraz z zaszczepionymi swoimi genami! (Wg „Genghis Khan” – John Man)

WYDARZENIA


Premier Daud usiłował prowadzić politykę równowagi. Organizację lotnictwa cywilnego przekazał Amerykanom, którzy powołali afgańskie linie lotnicze Ariana. Policją zajmowali się Niemcy, a wojskiem – Rosjanie. NB Polacy zaopatrywali wojsko w mundury i buty. Ta polityka równowagi nie na wiele się zdała, bo Sowieci szkoląc kadrę oficerska u siebie, w ZSRR skutecznie ją indoktrynowali sprawiając, że komuniści opanowali armię afgańską. Daud w czasie rewolucji został zastrzelony przez własną ochronę.

Sowieci, przygotowując się do przyszłej inwazji „podarowali” Afganom wojskowy szpital na 1000 łóżek, co było nie proporcjonalne do skali potrzeb armii afgańskiej

Zastępcą komendanta tego szpitala (a w rzeczywistości szefem), był generał sowiecki – profesor kardiologii z uniwersytetu w Leningradzie. Jego żona była tłumaczką poezji francuskiej. Podczas kolacji u nas w domu generał zapytał: „Proszę mi szczerze powiedzieć, co u was w Polsce ludzie myślą o Stalinie?” Odpowiedziałem krótko: „To samo, co o Hitlerze”. Był zaskoczony. Nie zostaliśmy zaproszeni na rewizytę.

Roczny Michał ciężko zachorował na zapalenie płuc. Odwiedzała go po zmierzchu, w wielkiej tajemnicy lekarz - pediatra, żona oficera sowieckiego, który czekając na nią chodził po sąsiednich uliczkach, ale nie odważył się wejść do naszego mieszkania. Ta Rosjanka okazała się świetną i skuteczną lekarką. Chcieliśmy się jej jakoś odwdzięczyć, ale poprosiła, żeby jej nie odwiedzać i zapomnieć o niej. Polacy traktowani byli przez władze sowiecki, jako element obcy, politycznie nie pewny (i słusznie!)

W naszym mieszkaniu w Kabulu koczowali przez kilka dni polscy himalaiści powracający po wyprawie z Nepalu. Ambasador PRL nie tylko odmówił im prawa zatrzymania się na terenie ambasady, ponieważ kilku z nich było chorych(!), ale polecił zamknąć toaletę na czas rozmów w ambasadzie. Naszym dzieciom i nam było miło gościć tych wspaniałych ludzi, którzy w powrotnej drodze byli wymęczeni, schorowani, a czasem skłóceni – wyczerpani trudami wyprawy i niczym nie przypominali tych pełnych zapału i entuzjazmu, energicznych młodych ludzi, którzy wyruszali na podbój Himalajów.

Dzięki jedynemu w Afganistanie chrześcijańskiemu kapłanowi księdzu Panigatti mieliśmy okazję poznać komunę Dzieci Boga, która, jak się później okazało, stanowiła ogniwo na szlaku przemytu narkotyków z Indii do Europy. Ksiądz Panigatti był piątym, najmłodszym synem w ubogiej, wiejskiej rodzinie włoskiej. Jego ojciec i czterech braci należało do partii komunistycznej. On sam został wychowany przez matkę w duchu wiary i znalazł się w seminarium duchownym w Belgii. Przed wyświęceniem jego ojciec miał zostać sekretarzem miejscowej jaczejki. Matka zaprotestowała: „Nie możesz mu tego zrobić!” Ojciec na razie zrezygnował. Ksiądz pokazał nam zdjęcie całej komórki partyjnej z dedykacją i najlepszymi życzeniami od wszystkich jej członków.

Rewolucja w Kabulu trwała trzy dni, ale działania ominęły Mikrorejon – nasze osiedle.

Wiedziałem, że wkrótce komuniści, a z nimi Sowieci dojdą do władzy, więc postanowiłem nie przedłużać kontraktu. Myślałem o pracy w Iranie, albo w Singapore – najbardziej dynamicznie rozbudowujących się w tym czasie rejonach. Niespodziewanie otrzymałem propozycję z Belgii na kontrakt w Nigerii. Wyjeżdżając powiedziałem szefowi – Karimowi:

„Niedługo będą tu komuniści, a potem Sowieci” Odpowiedział: „To niemożliwe, my jesteśmy muzułmanie, komuniści nie mają u nas szans.” Parę tygodni później Karim uciekł z rodziną do Pakistanu, a stamtąd emigrował do USA, gdzie będąc architektem ze studiami doktoranckimi zaczął pracować, jako sprzątacz w renomowanym biurze architektonicznym,. Po paru miesiącach, kiedy szukano kreślarza powiedział, że jest kreślarzem i awansował. Pół roku później szukano architekta do pilnego zadania. Przyznał się, że jest architektem i zaczął projektować. Wkrótce okazało się, że biuro otrzymało zlecenie z Arabii Saudyjskiej, gdzie jako muzułmanin był mile widziany i zaczął tam reprezentować firmę. Po roku od czasu zatrudnienia w charakterze sprzątacza awansował na senior partnera – udziałowca firmy. Kiedy dowiedział się, że jeden z zatrudnionych tam architektów jest Polakiem i wraca do Polski, poprosił go, żeby przekazał mi wiadomość, że miałem rację! Sowieci mocno usadowili się w Afganistanie.