środa, 8 października 2014

Herb

W roku 1956, w stopniu kapitana, po przeszło sześcioletniej służbie, zostałem wreszcie zwolniony z wojska. Zgodnie z „procedurą” odwiedzałem kolejno lekarzy wszystkich specjalności. Na drzwiach jednego z gabinetów zobaczyłem tabliczkę: kpt. Bogusławski, lekarz neurolog. Wszedłem i przedstawiłem się: kapitan Bogusławski, architekt. Lekarz spytał: „A jakiego pan jest herbu?” „Korab” – odpowiedziałem. „No to nie jesteśmy kuzynami, bo ja jestem Jastrzębiec”. Trochę dziwna rozmowa w czasach komuny. Po krótkiej wymianie poglądów na temat Ludowego Wojska Polskiego spytał: „Jak się pan teraz czuje?”. „Świetnie – odpowiedziałem – bo idę do cywila”. „I nic panu nie jest?” „Nie, z wyjątkiem tego, że jak w kasynie oficerskim patrzę na te mordy wokół, to robi mi się niedobrze”. „Od razu?” „Nie, mniej więcej po godzinie”. Otrzymałem skierowanie na sondę żołądka. Okazało się, że mam owrzodzenie opuszki dwunastnicy. Przy następnej wizycie spytałem: „Skąd pan wiedział, że cos u mnie jest nie w porządku?” Powiedział: „Ma pan budowę nerwicowca i 6 lat przymusowej służby w wojsku musiało wpłynąć na pana zdrowie. Po pewnym czasie choroba rozwinęła się i przeleżałem kilka tygodni w łóżku. Leków na chorobę wrzodową dwunastnicy nie było. Mój organizm na choroby reaguje snem, więc jak lekarz zalecił mi leżeć i spać, nie było z tym problemu, tym bardziej, że zapisał mi jakieś środki nasenne, a dietę sprowadzić do jednej szklanki gotowanego mleka z jednym surowym żółtkiem, rozcieńczyć to wodą i pić po szklance takiej lury kilka razy dziennie. Przespałem miesiąc, budząc się tylko na popijanie rozwodnionego mleka i wizyty w łazience. Pomogło! Potem, przez kilka lat starałem się żyć na mleku i przetworach mlecznych. Dopiero dwuletni pobyt w Anglii, gdzie prowadziłem bardzo regularny tryb życia pracując, jako architekt w GLC sprawił, że ustąpiły wszystkie dolegliwości fizyczne, łącznie z bólami reumatycznymi i leczonym stanem zapalnym zatok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz