czwartek, 10 czerwca 2010
Halina po wojnie
Pracowała w konspiracji, pod ciągłą grozą aresztowania. Jej najbliżsi współpracownicy – przyjaciele – zostali aresztowani przez Gestapo i rozstrzelani. Nie wydali jej. W czasie Powstania pracowała w szpitalu powstańczym w gmachu Architektury na Koszykowej. Nie została ranna, przeżyła wraz z naszą Mamą dywanowy nalot na fabrykę w Chemnitz, gdzie pracowały, przy produkcji pocisków artyleryjskich, przeżyła na granicy śmierci szkarlatynę w niewoli - w obozie jenieckim, a później, do starości pracowała, prowadząc równocześnie dom i wychowując córkę. Uważała, że w gruncie rzeczy udało się jej przejść bezpiecznie przez wojnę, kiedy jej przyjaciele ginęli, bliscy walczyli z bronią w ręku, a ona tylko opiekowała się rannymi w Powstaniu.
Kiedy bieda, w pierwszych latach po wojnie była dotkliwa, w Polsce, panowała komuna i ludzie żyli pod grozą aresztowań i prześladowań, ona żyła spokojnie w Londynie.
Halina dzieliła się z nami swoim pozornym dobrobytem, dzięki czemu życie nasze w trudnych latach powojennych było łatwiejsze, ale ona wciąż czuła się dezerterem z Kraju, gdzie ludziom było tak ciężko... Przez dziesiątki lat Tadeusz utrzymywał „paczkami” swoją pierwszą żonę, która mieszkała w Wadowicach, kiedy on wyruszył na wojnę zagranicę. Kiedy Halina przyjeżdżała do Kraju, mówiła: „Tyle już lat żyję w Anglii, mam tam rodzinę - męża i córkę, a kiedy jestem u Ciebie, to czuję, że tu jest mój dom. Że wróciłam, że tu jestem u siebie.”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz