środa, 28 kwietnia 2010
AFGANISTAN (1977 – 1978)
W Afganistanie urzekł nas surowy, drapieżny, pustynny krajobraz gór Hindukuszu i ludzie jakby zatrzymani w czasie kilka stuleci temu.
Od jezior Bandiamiru na wysokości ponad 3000m, o wodzie tak przejrzystej, że trudno rozpoznać ich głębokość, przez Kabul wrzucony w kotlinę na poziomie Kasprowego Wierchu, otoczoną wysokimi górami, do Dżalalabadu, gdzie wpływ monsunów z kontynentu Indii, zza przełęczy Khyber Pass sprawiał, że kwitły tam sady norindżowe, kiedy w Kabulu jeszcze leżał śnieg, a latem na zboczach gór przy przełęczy Salang (tam gdzie teraz jest tunel), można było rzucać się śnieżkami.
Po spacerach w koszulkach z krótkimi rękawami przy granicy z Pakistanem, wspinając się samochodem po „agrafkach” górskiej drogi do Kabulu, nakładaliśmy na siebie kolejno ciepłe części garderoby, żeby po dwóch godzinach wysiąść przed domem w swetrach, kurtkach, czapkach i rękawicach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz