Pracowałem tu w latach 1961-1963.
W moim pokoju pod „rajzbretem” piętrzył się stos literatury partyjnej, już nie celebrowanej
przez POP (podstawowa organizacja partyjna – obecna w każdym przedsiębiorstwie, urzędzie i instytucji). Pewno nikt nigdy z tych książek nie korzystał, ale biblioteczka partyjna była świętością dla każdej komórki PZPR. Po „październiku” (56), książki zostały złożone w kącie, ale nikt nie odważył się ich wyrzucić, a mnie przeszkadzały w pracy. Sekretarz partii powiedział, że są mu niepotrzebne i mogę je sobie zabrać. Co dzień, po pracy wynosiłem po kilka książek, wyrywałem tylko kartki z pieczątką „POP Społem”. Mój syn Leszek zanosił książki do szkoły i okazało się, że dostarczył najwięcej makulatury w roku szkolnym, za co otrzymał podziękowanie za wzorową obywatelską postawę.
wtorek, 27 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz